środa, 23 grudnia 2009
Dzień pierwszy 30 czerwca 2009
Most na Wiśle w Tczewie
Ruszam sprzed dworca w kierunku Wisły, po drodze fotografuję mosty (światło nienajlepsze, spore zachmurzenie), przejeżdżam na drugi brzeg i jestem w Lisewie, gdzie już czekają pozostałości stacji Lisewo Wąskotorowe. Niestety wszystko jest podupadłe, zarośnięte trawą, w której jednak ciągle jeszcze są tory.
Dawna lokomotywownia w Lisewie
Robię kilka fotek i udaję się dalej - w kierunku Nowego Stawu. Pogoda jest całkiem niezła, wyszło słońce, choć duchota zwiastuje popołudniową burzę.
W Lichnowach zachował się budynek dworca, nawet dość zadbany a trawa na peronach wykoszona.
Dawny dworzec w Lichnowach
Drogą obsadzaną drzewami, wśród równinnych krajobrazów Żuław, cały czas mając w zasięgu wzroku tor kolejki, docieram do Nowego Stawu. Miasto jest przyjemne, choć jazdę utrudnia brukowana nawierzchnia. Zatrzymuję się na chwilę na rynku, uzupełniam zaopatrzenie w napoje i udaję się na stację normalnotorową. Robię zdjęcia, niestety totalnej rozpierduchy, mimo wznowienia ruchu przez PCC Arriva. W Nowym Stawie znalazłem jeszcze ciekawy mostek po kolejce i postanowiłem zatoczyć jeszcze kółko przez Myszewo i Lipinkę, gdzie kiedyś była stacja węzłowa. Ścigany przez coraz ciemniejsze chmury i w końcu zaatakowany pierwszymi kroplami deszczu dotarłem do Malborka. Rzut oka na zamek znad Nogatu i czym prędzej w gościnne progi schroniska PTSM, gdzie sympatycznie przenocowałem za 17 PLN czyli jakieś 4 Euro. Jeszcze wieczorny spacer po mieście, wizyta na dworcu (bilety na następny dzień), w kebabowni i Netto no i można kłaść się spać.
Generał Kukułka powróci...we wpisie Dzień drugi
wtorek, 17 listopada 2009
Obwód Kalinigradzki wakacje 2009
Od dawna fascynują mnie Prusy Wschodnie. Ponieważ polską część znam już dosyć dobrze postanowiłem odwiedzić tereny za naszą północną granicę. Wcześniej w obwodzie byłem dwukrotnie w 2005 r. Wtedy wizy jeszcze były bezpłatne... Zapamiętałem, że najważniejsze to ustalić sposób jak wjechać i wyjechać z tej tajemniczej krainy. Dodatkową komplikacją był fakt, że zamierzałem wybrać się z rowerem, a rowerem można przejechać tylko przez przejście w Gołdapi... lub pociągiem "Kalinka". Problemy są zawsze z wyjazdem z powodu gigantycznych kolejek na przejściach granicznych. W 2005 roku spędziliśmy z kolegą 5 upojnych godzin na przejściu Mamonowo/Gronowo zanim nie zabrał nas przemytniczy autobus. Wymyśliłem zatem, co następuje:
- wjadę i wyjadę pociągiem Gdynia - Kaliningrad (tzw. Kalinka)
- kilka nocy zostanę w Kaliningradzie, w tym czasie spróbuję załatwić przepustkę do strefy przygranicznej
- z Kaliningradu będę robił jednodniowe wycieczki, co pozwoli na jazdę bez bagażu
- wizę, noclegi i inne formalności załatwię z pomocą Inturistu
Ostatnie założenie okazało się nieco naiwne. Okazało się bowiem, że łatwiej wyjechać na Syberię niż do Kaliningradu. Jest to kierunek wybitnie niepopularny, z noclegami też krucho. Najtańszy, jaki mi zaproponowano kosztował 55 Euro ale umożliwiał uzyskanie niezbędnego voucheru. Zamówiłem zatem 2 noclegi za pośrednictwem biura, dalej zamierzając kombinować na miejscu. Poza Kaliningradem zaproponowano mi zresztą tylko Czerniachowsk i Gusiew za astronomiczną cenę ponad 60 Euro!
W biurze dosyć sprawnie załatwiono formalności, w ciągu tygodnia dostałem wizę, problem był tylko ze wspomnianą przepustką. Sympatycznej Pani Ani z Inturistu nie udało się uzyskać konkretnych informacji kto, gdzie i jak ma mi ją wyrobić a dzwoniła ponoć nawet do Moskwy. Stanęło na tym, że będę musiał sam zawalczyć w Kaliningradzie na Suworowa 15.
Wszystko zatem zostało załatwione, rower oddany do przeglądu i można było wyruszać w podróż.
ciąg dalszy nastąpi. Zapraszam do czytania, komentowania i zadawania pytań.